czwartek, 31 sierpnia 2017

ROCZNICA ŚMIERCI PATRONKI SZKOŁY

W dniu 28 sierpnia 2017 uczniowie szkoły wraz z opiekunem Jackiem Pałubickim uczestniczyli w obchodach upamiętniających rocznicę śmierci Patronki Szkoły: Danuty Siedzikówny INKI przy jej grobie, na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku oraz złożyli kwiaty przed pomnikiem Armii Krajowej w Sopocie.







"- To był sprokurowany mord sądowy - mówi dr hab. Piotr Niwiński z Uniwersytetu Gdańskiego.
28 sierpnia 1946 roku o godz. 6.15 Siedzikównę zabił strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnetrznego. Wcześniejsza egzekucja z udziałem żołnierzy się nie udała; żaden nie chciał uśmiercić "Inki", choć strzelali z odległości trzech kroków.
W akcie oskarżenia znalazły się zarzuty udziału w związku zbrojnym, mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowania milicjantów i żołnierzy KBW.
Danuta Siedzikówna, ps. Inka, urodziła się 3 września 1928 roku w Guszczewinie koło Narewki, na skraju Puszczy Białowieskiej. Wychowała się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Ojciec Wacław Siedzik, jako student Politechniki w Petersburgu, został w 1913 zesłany na Sybir za uczestnictwo w polskiej organizacji niepodległościowej. W lutym 1940 roku deportowany został przez NKWD w głąb Związku Sowieckiego. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski wstąpił do armii tworzonej przez gen. Władysława Andersa. Zmarł w 1942 i pochowany został na cmentarzu polskim w Teheranie. Matka Danki należała do AK. Aresztowana przez Gestapo w listopadzie 1942, po ciężkim śledztwie, została zamordowana we wrześniu1943 w lesie pod Białymstokiem.
Po śmierci matki, mając zaledwie 15 lat, Danuta razem z siostrą Wiesławą złożyła przysięgę AK - było to w grudniu 1943 roku. Następnie odbyła szkolenie sanitarne. Po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 podjęła pracę kancelistki w nadleśnictwie Hajnówka.
Aresztowana zostaław czerwcu 1945, wraz z innymi pracownikami nadleśnictwa, przez grupę NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Z konwoju uwolnił ją patrol wileńskiej AK Stanisława Wołoncieja "Konusa", podkomendnego majora. "Łupaszki". W oddziale "Konusa", a potem w szwadronach porucznika Jana Mazura "Piasta" i porucznika Mariana Plucińskiego "Mścisława", pełniła funkcję sanitariuszki. Przez krótki czas jej przełożonym był porucznik Leon Beynar "Nowina", zastępca majora "Łupaszki", znany później jako Paweł Jasienica.
Na przełomie 1945 i 1946 roku, zaopatrzona w dokumenty na nazwisko Danuta Obuchowicz, podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn koło Ostródy. Wczesną wiosną 1946 nawiązała kontakt z podporucznikiem Zdzisławem Badochą "Żelaznym", dowódcą jednego ze szwadronów "Łupaszki". Do lipca 1946 służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD i UB. W czerwcu tego roku  została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne.
20 lipca 1946 aresztowali ją funkcjonariusze UB. Osadzona została w więzieniu w Gdańsku. Po ciężkim śledztwie 21 sierpnia 1946 Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał ją na karę śmierci. Zarzucono jej m.in. nakłanianie do rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji szwadronu "Żelaznego" w Tulicach pod Sztumem.
- Siedzikówna była cichą, trzymającą się z tyłu dziewczyną, sanitariuszką. Jak można było oskarżyć ją o wydawanie poleceń zabijania żołnierzy? Zachowały się relacje funkcjonariuszy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego  i milicjantów, których ona opatrywała po potyczkach z partyzantami AK - opowiada dr Niwiński.
Piotr Szubarczyk z IPN w Gdańsku pisał: "Wyrok śmierci na sanitariuszkę był komunistyczną zbrodnią sądową, zarazem aktem zemsty i bezradności gdańskiego UB (od którego realnie zależał wyrok) wobec niemożności rozbicia oddziałów majora "Łupaszki". To Szwadron "Żelaznego", w którym służyła "Inka", był szczególnie znienawidzony przez gdański WUBP z powodu wielu udanych akcji na placówki UB, m.in. brawurowego rajdu przez powiaty starogardzki i kościerski 19 maja 1946 roku, podczas którego opanowano kilka posterunków milicji i placówek UB, likwidując sowieckiego doradcę PUBP w Kościerzynie, kilku funkcjonariuszy UB oraz ich konfidenta".
W przesłanym siostrom grypsie z więzienia Siedzikówna napisała: "Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". Zdanie to - według badaczy - należy tłumaczyć nie tylko w kontekście przebiegu śledztwa, lecz także odmowy podpisania prośby o ułaskawienie. Prośbę taką do ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta skierował za nią obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski.
Oskarżycielem w procesie sanitariuszki był prokurator Wacław Krzyżanowski, który dla 17-letniej wówczas dziewczyny zażądał kary śmierci. Prokurator był oskarżany przez Instytut Pamięci Narodowej o udział w zbrodniach komunistycznych, jednak dwukrotnie został uniewinniony przez sąd".

źródło: cyt.za:  http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/412482,Zamordowanie-Inki